Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Radwańska mówi o awansie

Agnieszka Bialik
- Takie mecze dają mi szansę, by potem wygrywać plebiscyty na najładniejsze uderzenie miesiąca - śmiała się po wygranym pojedynku z Barborą Strycovą Agnieszka Radwańska. Polka jest już w IV rundzie turnieju na kortach Rolanda Garrosa.

- Spodziewała się Pani tak trudnego meczu ze Strycovą?

- Znamy się z Czeszką nie od dzisiaj, wiedziałam, że łatwo nie będzie, ale zaskoczyła mnie solidnością w grze. Ona nie uderza każdej piłki z ogromną siłą, kombinuje. Dobrze biegała, ma świetne czucie piłki. Było dużo tenisa, dużo dobrych wymian. Takie mecze dają mi szansę, by potem wygrywać plebiscyty na najładniejsze uderzenie miesiąca (śmiech).

- Generalnie trzecia runda to taki stan turniejowej drabinki, że albo są same bardzo dobre dziewczyny, albo te, które kogoś dobrego pokonały wcześniej. Na korcie Czeszka kilka razy się przewracała. Pani też się to zdarzyło…

- Faktycznie, częściej zdarza się to na trawie, ale kort był trochę śliski, zwłaszcza, że ma twarde podłoże. Jak się bardzo chce dojść do jakiejś piłki, to upadek wchodzi w grę.

- Była Pani zła, że uciekł tie-break drugiego seta? Prowadziła Pani w nim….

- Nikt nie byłby z tego zadowolony, aczkolwiek nie wiem, czy coś bym sobie w nim zarzuciła. Może trochę miałam pecha. Kilka razy piłka zahaczała o taśmę, były minimalne auty.

- W piątek przegrały trzy czeskie tenisistki, oprócz Strycovej, także Kvitova i Safarova. Jesteśmy więc lepsi od naszych południowych sąsiadów…

- Mam nadzieję, że kiedyś doczekamy się tylu nazwisk, ile mają Czesi (śmiech). Na Puchar Federacji Czeszki mogłyby wystawić trzy drużyny i każda z nich byłaby dobra. Oby tak kiedyś i u nas było, a nie tylko jedna osoba.

- Pani następna rywalka - Cwetana Pironkowa pokonała Amerykankę Sloane Stephens w 51 minut, oddając jej tylko trzy gemy. Jest się czego bać w walce o ćwierćfinał?

- Nie oglądałam ani jednej piłki tego meczu, ale chyba Amerykance nie szło, bo za szybko to wszystko się rozstrzygnęło. Z Pironkową grałam już tyle razy na każdej nawierzchni, że chyba tylko z Kuzniecową było tych meczów więcej.

- Jak się Pani czuje fizycznie po tym pierwszym tygodniu rywalizacji?

- Trochę czuję mecze w nogach, ale dużo mi dają jednodniowe przerwy w grze. Inna byłaby historia, gdybym grała codziennie. Jestem w jednym kawałku, to najważniejsze. W sobotę rano pewno poczuję trochę trudy pojedynku ze Strycovą. Nie jestem pooklejana tajpami, bo ostatnio się oszczędzam. Nie gram teraz tylu meczów co wcześniej. To wszystko składa się w jedną całość. Ciekawe, jak by było gdybym zagrała te trzy turnieje, z których w tym roku się odwołałam. Czy nie byłoby wręcz gipsu na barku i na ręce. Trzeba wcześniej planować terminarz, by grać potem bez tejpów.

- Nie planuje Pani przed igrzyskami zagrać miksta, by przypomnieć sobie jak to jest?
- Tego się nie zapomina! (śmiech). Nie zdecydowałam jeszcze, z kim zagram na olimpiadzie, z Łukaszem czy z Marcinem. Jestem trochę w kropce. Będzie na to czas po Paryżu i Londynie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska