Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziś Liga Mistrzów. Wygra drużyna z Madrytu!

AIP
Już dziś o godzinie 20.45 na San Siro Real zagra z Atletico w finale Ligi Mistrzów. Dwa zespoły z Madrytu, po dwóch latach, znów zagrają o najważniejsze trofeum na Starym Kontynencie.

Mimo że Diego Simeone odrzuca w swoich myślach i słowach hasło „zemsta”, mało kto mu wierzy. Przecież od pierwszego przegranego finału Ligi Mistrzów przez Real Madryt, Atletico dzieliły dosłownie sekundy. To dwa lata temu na Stadionie Światła w Lizbonie, piłkarze Rojiblancos zobaczyli, jak cienka jest granica od sukcesu do destrukcji. Gdy w 93. minucie gola wyrównującego i dającego dogrywkę strzelił Sergio Ramos – nikt już nie dawał szans wyczerpanej ekipie Atletico. Od tamtego czasu drużyny z Madrytu mierzyły się ze sobą dziesięć razy. Aż pięć z tych spotkań wygrała drużyna Simeone, cztery razy padał remis i tylko jedno zwycięstwo odniósł Real.

– Czeka nas najtrudniejszy mecz, jakiego w ostatnich trzech latach jeszcze nie rozegraliśmy. Podczas meczu żadne statystyki nie będą się liczyć – mówi Gabi, kapitan Atletico.

Zespół Simeone, często nazywany „Bandą”, to twór, który od „Lizbony 2014” dojrzewał i pielęgnował swój styl. Atletico jest pierwszą drużyną na świecie, która za serce kibiców nie łapie grą piękną i ofensywną, a heroiczną postawą na każdym metrze boiska. Żelazną defensywą, na którą antidotum Robert Lewandowski znalazł tylko połowicznie. Najważniejsza zmiana w zespole z czerwonej części Madrytu, to ta w ataku. Diego Costę w roli goleadora zastępuje Fer­nando Torres. Jego partnerem jest Antoine Griezmann, piłkarz, który profilem może przypominać Davida Villę, ale Francuz swoją wszechstronnością... przejął obie role. Były piłkarz Realu Sociedad rozgrywa swój najlepszy sezon w karierze, ma na koncie 32 gole. Torres też odzyskał wigor z czasów gry w Liverpoolu, ale powołania do reprezentacji Hiszpanii na mistrzostwa Europy we Francji mu to nie zapewniło. Nowym talizmanem i zarazem jokerem Simeone ma być Saúl Ńíguez. Pomocnik, który – trochę ku zaskoczeniu wielu – zadawał decydujące ciosy w walce o finał w Mediolanie. To on pięknie asystował przy golu Griezmanna w rewanżu z Barceloną. W półfinale z Bayer­nem Saul zrobił z bawarskiej defensywy wiatraki, mogące dać energię niejednej małej wsi.

– Nie chcę się rewanżować, chcę pisać swoją historię – mówi. Trenerzy z Vicente Calderon wydają się być lekko zabobonni, a może to oznaki strachu? Rojiblancos chcieli wystąpić w granatowych trykotach, bo stroje domowe przyniosły im pecha w Lizbonie. UEFA odrzuciła jednak taką możliwość. Przed meczem spokojniej wydaje się być w obozie Realu, ponieważ znów to Królewscy są oceniani jako faworyt finału. Pewności piłkarzom z Santiago Bernabeu dodaje też fakt, że ich skład dużo nie zmienił się od finału w Lizbonie. W ofensywie wciąż straszy niezawodne trio BBC – Cristiano Ronaldo, Gareth Bale, Karim Benzema. Piłki w środku pola rozdziela Luka Modrić, a defensywę w ryzach trzyma Sergio Ramos. Dwa lata temu w finałowych derbach Madrytu w białych koszulkach wystąpili jeszcze: Iker Casillas, Raphaël Varane, Fábio Coent­răo, Sami Khedira i Angel Di Maria.

Poza Varanem, który leczy kontuzję, pozostałych nie ma już w klubie, ale Florentino Perez zadbał o dobre zastępstwo. Wydaje się, że tylko Di Maria mógłby zagrać w obecnym zespole Zinedine’a Zidane’a. Kupiony na jego miejsce James Rodríguez nie gra tak jak od niego oczekiwano. W związku z tym sobotni skład Realu będzie bardziej defensywny, niż wówczas, gdy Królewscy zdobywali 10. Puchar Europy w historii klubu. Miejsce Khedi­ry zajmie inny defensywny pomocnik – Casemi­ro, któremu Simeone na konferencji prasowej poświęcił sporo czasu. Nazwał go świetnym łącznikiem defensywy i ofensywy. Di Marię zastąpi Toni Kroos, który nie oferuje tyle jakości w ataku, co Argentyńczyk. Największa zmiana w szeregach Realu mogła nie nastąpić jednak na boisku. Kiedy Iker Casillas w 2014 roku wznosił trofeum Champions League, zespołem zarządzał Carlo Ancelo­tti. Włoch ze stażem w największych firmach, który już wcześniej wygrał Lige Mistrzów z Milanem. Teraz na ławce Królewskich zasiada trenerski żółtodziób. Człowiek, który jako piłkarz potrafił dokonać cudów, ale jako menadżer wciąż musi potwierdzić swoją klasę. Dotychczas „Zizou” miał niebywałe statystyki – 26 meczów, z których Real nie wygrał tylko pięciu. 81 proc. zwycięstw w tylu spotkaniach – ostatnio taki debiut jako trener zaliczył tylko Pep Guar­diola, gdy objął Barcelonę. Finał jednak rządzi się swoimi prawami. Trener musi być przygotowany na każdą ewentualność ­i potrafić wywierać inne reakcje od zawodników w sytuacji, gdy drużyna przegrywa lub wygrywa. Kiedy ostatni raz Zidane miał szanse sięgnąć po puchar, oblał swój test. Jako zawodnik w 2006 roku, przedwcześnie opuścił finał mundialu za pamiętne uderzenie „z byka” Marco Materazziego. W sobotni wieczór na San Siro wszystkich kibiców futbolu czeka fascynujące starcie.

Stadion w Mediolanie to najlepsze miejsce na derby. Zwykle mierzą się w nich Inter z Milanem, które dzielą miedzy sobą ten jeden obiekt, ale tym razem na Giuse­ppe Meazza dwie drużyny z Madrytu zagrają o dużo większą stawkę. Mimo że łączy ich jedno miasto, dzieli praktycznie wszystko – filozofia gry, budżet, sposób zarządzania drużyną. W sobotę odwiecznych rywali podzieli jeszcze jedno, a przy Madryckich fontannach, gdzie kibice zwykle świętują zwycięstwa, będą cieszyli się tylko jedni z nich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska