Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minął tydzień: Ważą się losy żużlowców i wioślarzy

Piotr Bednarczyk
Dariusz Bloch
Po turnieju Grand Prix w Gorzowie sporo osób narzekało, że tragedia Darcy’ego Warda niczego żużlowców nie nauczyła. Nadal jeździli ostro i niebezpiecznie. Mnie to jednak nie zdziwiło.

[break]
Trudno bowiem oduczyć pewnych nawyków żużlowców z dnia na dzień. Nie sądzę, by apele w stylu „nie atakujcie na dużej prędkości po wewnętrznej przy wjeździe w łuk” poskutkowały. Zresztą, czy przy takiej prędkości jest w ogóle możliwość chłodnej analizy, co jest stuprocentowo bezpieczne, a co nie? Nigdy nie jeździłem na żużlu, ale wydaje mi się to trudne do wykonania.
* * *
Pojawiły się nieco optymistyczniejsze informacje z kliniki, w której leży Darcy Ward. Podobno stan Australijczyka minimalnie się poprawił. W tej chwili pozostaje tylko pozytywnie myśleć, że będzie coraz lepiej. Podobno Per Jonsson przez pierwszy miesiąc - dwa po wypadku w ogóle nic nie czuł, dopiero gdy zeszła opuchlizna odzyskał jako taką władzę w rękach. Może więc w przypadku Darcy’ego również poprawa przyjdzie za jakiś czas? Niestety, obecnie jego sytuacja, nie tylko w kwestii zdrowotnej, nie wygląda najlepiej. Nieciekawie jest też z finansami. Ward za krótko jeździł na żużlu, żeby odłożyć sobie pieniądze. Zresztą nie miał do tej pory lukratywnych kontraktów, te miały dopiero przyjść. Nie wykupił też „wypasionego” ubezpieczenia. A pobyt w klinice kosztuje krocie. Dobrze, że nie odwrócił się od niego sponsor, firma Monster, który - podobno - mocno obecnie pomaga. Są też różne akcje mające na celu zebranie pieniędzy dla Darcy’ego, ale zawsze w takich przypadkach można mieć obawy, na jak długo starczy zapału ich organizatorom?
* * *
Tydzień upłynął na przygotowaniach do pierwszego półfinałowego meczu KS-u z Fogo Unią Leszno. Ijak to zwykle bywa, po słabym zakończeniu rundy zasadniczej większość kibiców, z którymi rozmawiałem, nie dawała KS-owi w tej konfrontacji żadnych szans, ale im bliżej pierwszego spotkania, tym nadzieje odżywają. Jedno jest pewne - w ostatnich latach to przeważnie torunianie (jeszcze pod szyldem Unibaksu) przystępowali do play off w roli faworytów. Teraz jest inaczej. Więcej możemy raczej zyskać niż stracić. Nawet brązowy medal byłby uznany za sukces, podczas gdy wcześniej przyjmowano go jako porażkę. Ważny też będzie styl, jaki zaprezentują nasi zawodnicy w czterech meczach, które pozostały im do zakończenia sezonu. Jeśli liderzy będą jeździli tak, jak w końcówce rundy zasadniczej, to na pewno będziemy mogli mówić o niedosycie, mimo wykonania planu minimum, czyli awansu do play off.
* * *
Nie takiego początku sezonu oczekiwałem w wykonaniu piłkarzy Elany Toruń. Jak dotąd w trzech meczach (w tym dwóch rozegranych u siebie) zdobyli zaledwie punkt. Oczywiście jest to dopiero początek sezonu, ale biorąc pod uwagę reformę rozgrywek i to, ile drużyn spadnie z ligi, nie ma miejsca na błędy. To nie ekstraklasa, w której po rundzie zasadniczej punkty dzieli się na pół. Jeśli ktoś chce się utrzymać, musi regularnie zdobywać punkty przez cały sezon, a nie wziąć się do roboty pod koniec rundy lub wręcz wiosną. Panowie - pobudka!
* * *
W tygodniu mieliśmy do czynienia z towarzyskimi „podrygami” koszykarek, koszykarzy, hokeistów lodowych i tych na trawie oraz siatkarek. Sezony ligowe w ich dyscyplinach zbliżają się wielkimi krokami. U laskarzy już się nawet zaczął, ale akurat nasi jeszcze nie zagrali. Na pierwszy ogień pójdą więc hokeiści Nesty Miresa (uwaga - nowa nazwa), którzy w niedzielę zainaugurują sezon wyjazdowym meczem z wicemistrzem kraju w Jastrzębiu. Cudów bym nie oczekiwał, bo drużyna ma (mam nadzieję - chwilowe) kłopoty kadrowe, choć i nasi rywale to już nie ten sam zespół, co w poprzednich rozgrywkach. Jestem ciekaw, z jakim zainteresowaniem spotkają się mecze na Tor-Torze, po dłuższej przerwie ekstraklasowej. Hokej to w Torunia taka dyscyplina, która od lat przy dobrej grze miejscowego zespołu przyciągała na trybuny sporo osób. Szkoda tylko, że tej dobrej gry było tyle, co kot napłakał.
* * *
Niepokojące wieści napłynęły z Francji, gdzie odbywają się mistrzostwa świata w wioślarstwie, które są głównymi eliminacjami do igrzysk w Rio. Zawaliła je ósemka, w której pływa Robert Fuchs z AZS-u UMK Energi Toruń oraz Mateusz Wilangowski z Wisły Grudziądz. Nie awansowała do finału, pogrzebała swoje szanse na awans już teraz, a w przyszłym roku, na regatach kwalifikacyjnych w Poznaniu, będzie o niego jeszcze trudniej (wejdą tylko dwie osady). Dziś o godzinie 13 rozstrzygną się losy czwórki podwójnej, w której wiosłuje Mirosław Ziętarski z AZS-u. Też nie ma łatwego zadania, bo w finale Bmusi zająć jedno z dwóch pierwszych miejsc. Nie chcę krakać, ale jest zagrożenie, że po raz pierwszy od 1992 roku zabraknie wioślarza z Torunia na igrzyskach. Zwłaszcza że nie wiadomo, co będzie dalej z pieniędzmi na przygotowania do przyszłorocznych eliminacji. Które są o tyle niewygodne, że trzeba przyszykować na nie szczyt formy, co mocno komplikuje ew. późniejsze przygotowania do igrzysk. Ale dosyć tego - dziś o 13 trzymajmy kciuki za Ziętarskiego!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska