W niedzielę inauguracja rozgrywek. Torunianie odliczają godziny do meczu

Sezon ligowy za pasem. Odliczasz już godziny do startu rozgrywek?
Oczywiście. Zarówno ja, jak i koledzy z drużyny, nie mogę już doczekać się inauguracji sezonu. Wiadomo, że ligę rozpoczynamy meczem wyjazdowym (w niedzielę Nesta Mires zagra w Jastrzębiu z tamtejszym JKH GKS-em - przyp. red.), ale z niecierpliwością czekamy również na mecz na Tor-Torze, przed własną publicznością (w piątek, 11 września rywalem torunian będzie Podhale Nowy Targ - przyp. red.). Dlatego, już teraz, zapraszam kibiców na ten mecz.

Czujecie się przygotowani do sezonu? Są zakwasy w nogach?
Nogi są jeszcze ciężkie, ale do niedzieli mają być w stu procentach gotowe do gry. Do sezonu przygotowywaliśmy się dwa razy dziennie, ale od niedawna zajęcia odbywają się rzadziej, są lżejsze, po to, aby poprawić dynamikę i szybkość.

W poprzednich latach przygotowywałeś się w lecie z wieloma trenerami. Jak w porównaniu z nimi wypadły treningi Olega Małaszkiewicza?
Nie chciałbym porównywać, gdyż każdy trener, z którym pracowałem, ma inny styl. Treningi nowego szkoleniowca oceniam jednak pozytywnie, dlatego uważam, że do sezonu jesteśmy przygotowani bardzo dobrze. Zajęcia były ciężkie, ale prowadzone z głową. Kiedyś bywało inaczej - mieliśmy szkoleniowców, którzy również preferowali mocne treningi, ale nie było w nich głowy.

Czyli stara, radziecka szkoła, Wam odpowiada?
Tak, ale zobaczymy, jak to się przełoży na naszą grę. Skład mamy, jaki mamy. Do potencjału naszej drużyny musimy dostosować też taktykę. Na pewno nie będziemy zespołem, który będzie atakować wszystkich rywali. Będziemy skupiać się na tym, aby nie tracić bramek. Myślę, że jest to odpowiednia taktyka dla nas.

Jak dogadujecie się z trenerem?
Szkoleniowiec mówi tylko po rosyjsku, dlatego poznajemy coraz bardziej ten język. Nie chcę mówić, że trener nie chce mówić po polsku, ale rzeczywiście jest tak, że to my musimy się dostosować do niego. Oleg Małaszkiewicz jako człowiek, jest normalną osobą. Można z nim porozmawiać o wszystkim.

Rozegraliście cztery mecze kontrolne. To trochę mało.
Bardzo mało. Na pewno przydałoby się tych sparingów więcej, ale, jak wiemy, nie było takiej możliwości. Zespoły z południa kraju wolą grać między sobą. Wolą przejechać pięćdziesiąt, albo sto kilometrów, niż trzysta, bądź nawet więcej.

Jak ocenisz te spotkania, które udało się wam rozegrać?
Dużo nam dały sparingi na Białorusi. Dobrze było zmierzyć się z mocną drużyną (H Lita - przyp. red.). Białorusini byli bardzo szybcy, mocno grali ciałem, dużo strzelali i często przebywali pod naszą bramką, licząc na dobitki. Starcia ze Stoczniowcem były już całkiem inne.

W rozgrywkach Polskiej Hokej Ligi wystąpi dwanaście drużyn. Wygląda na to, że siła poszczególnych ekip będzie zróżnicowana. Na co stać toruński zespół?
Rywali rzeczywiście będzie sporo, więc i częstego grania nie zabraknie. To dobrze. Co do zróżnicowania poziomów - w PHL są dwie drużyny, z Krakowa i Tychów, które powinny dominować. W rywalizacji pozostałych zespołów natomiast wszystko może się zdarzyć, gdyż prezentować powinny podobną jakość gry. Na co będzie nas stać? Trudno powiedzieć. Chciałbym, żebyśmy znaleźli się w pierwszej szóstce, ale naszym założeniem jest, aby dostać się po play off, czyli zająć miejsce w ósemce.