Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minął tydzień: Godziny prawdy basketu

Piotr Bednarczyk
Dariusz Bloch
O kompromitacji podczas żużlowego Grand Prix na Stadionie Narodowym w Warszawie napisano już niemal wszystko. Faktycznie, było to „wydarzenie” minionego tygodnia. Szkoda, że w takiej formie.

A miało być tak pięknie. I zapewne byłoby, gdyby nie jedna osoba - Ole Olsen, który zepsuł najlepiej zapowiadające się święto żużla w ostatnich wielu latach. Najgorsze jest to, że Duńczyk nie ma sobie wiele do zarzucenia. Tor, jego zdaniem, był dobry, przyznał się jedynie do wpadki z maszyną startową. Można byłoby stwierdzić - niezły jajcarz, ale na pewno kibicom marznącym i nudzącym się na Narodowym do śmiechu nie było. Jak również polskim organizatorom.
* * *
A propos tych ostatnich. Na nich również spadły gromy. Jak to w naszym kraju bywa, winnych szuka się wszędzie. Zapewniam, że Andrzej Witkowski, prezes Polskiego Związku Motorowego, nie jest dla mnie działaczem z bajki, pewnie wiele można byłoby mu zarzucić jeśli chodzi o traktowanie żużla, ale sugerowanie, że nie dopilnował Olsena, bo powinno się chodzić za Duńczykiem i patrzeć mu na ręce, jest trochę niesprawiedliwe. Podział ról był jasny, narzucony zresztą przez firmę BSI, organizującą cykl Grand Prix. W skrócie można byłoby to podsumować tak, że Polacy są odpowiedzialni za organizację imprezy, a BSI do spółki z Olsenem za organizację samych zawodów. I nasi raczej ze swoich obowiązków się wywiązali. Wypromowali imprezę znakomicie, otoczka też nie pozostawiała wiele do życzenia, pomysł, by nie śrubować cen biletów zaowocował tym, że rozeszły się w dwa dni. Skąd mogli przypuszczać, że zawiodą ci, którzy organizują podobne zawody już od kilkunastu lat i jakoś (poza Gelsenkirchen, ale to było dawno) zawsze się udawało?
* * *
Kibice są wściekli i wcale im się nie dziwię. Wydali pieniądze na sam dojazd do (zakorkowanej protestami!) Warszawy, mieli kłopoty z zaparkowaniem samochodów, a na koniec w trzy godziny zobaczyli 12 biegów. A to wszystko w przejmującym chłodzie. Nie dziwię się, że niektórzy planują sądownie wywalczyć zwrot pieniędzy za bilety. Chociaż szanse na to widzę, niestety, marne. W końcu regulamin mówi, że można zaliczyć wyniki po 12 gonitwach i tyle dokładnie było. Tak więc zawody, teoretycznie, się odbyły. Porównałbym to do koncertu, który miał miejsce, ale wykonawca strasznie fałszował. Należy się zwrot, czy nie? Ot, prawnicy będą mieli okazję do wykazania się.
* * *
Na Narodowym był komplet, za to Tauron Arena Kraków świeci pustkami na meczach Polaków w mistrzostwach Dywizji 1A hokeistów. A szkoda, bo akurat tutaj jest na co popatrzeć. Mimo że - jak zwykle - niektórzy podbijali przed turniejem bębenek i zapowiadali awans do Elity, głównym zadaniem biało-czerwonych było, przy całej aktualnej miernocie tej dyscypliny w Polsce, utrzymanie się w grupie. Tymczasem zawodnicy sprawili miłą niespodziankę, szybko zapewniając sobie pozostanie w obecnym gronie, a jakby tego było mało - oni rzeczywiście grają o awans! Został im jeden mecz. Jeśli wygrają w regulaminowym czasie gry z Węgrami, znajdą się w Elicie. Przyjdzie nam grać z Kanadą, USA, Finlandią, Szwecją, Czechami, Słowacją, Rosją... W ostatnich latach o takich meczach mogliśmy tylko pomarzyć. Ale - spokojnie, jeszcze trzeba pokonać Węgrów. Mam nadzieję, że na ten mecz hala w Krakowie już się wypełni.
* * *
Koszykarka zmienną jest. Przyznaję się bez bicia, że po trzech półfinałowych porażkach z rzędu z Artego Bydgoszcz oraz przegranej w pierwszym meczu o brąz u siebie z CCC nie dawałem Enerdze szans w Polkowicach. Po takich ciosach naprawdę ciężko się podnieść, kto uprawiał sport, ten pewnie doskonale zdaje sobie z tego sprawę. W głowie pojawiają się myśli, żeby jak najszybciej skończyć taki sezon i o nim zapomnieć. A jednak torunianki potrafiły podnieść się z kolan i w środę wygrały. Decydujący mecz odbędzie się w niedzielę w Toruniu. Czy kameralna hala Spożywczaka znów okaże się szczęśliwa? Nasze koszykarki twierdzą, że lubią w niej grać. Może więc dobrze się stało, że akurat Polski Cukier też gra w niedzielę w Toruniu i nasze zawodniczki trafiły na „stare śmieci”? Na trybunach będzie pewnie komplet ludzi, doping torunianki odczują niemal namacalnie, więc niech poprowadzi on je do trzeciego medalu w historii klubu.
* * *
Tymczasem wspomnianych koszykarzy Polskiego Cukru czeka dzień prawdy. W niedzielę, w ostatniej kolejce rundy zasadniczej, muszą nie tylko wygrać z Polfarmeksem Kutno u siebie, ale i nasłuchiwać wieści z Lublina, gdzie Wikana musi pokonać Trefl Sopot. Tylko jeśli zostaną spełnione te dwa warunki, torunianie awansują do fazy play off. Jaka szkoda, że nie mamy na koncie jednego zwycięstwa więcej, wszystko zależałoby w tej chwili już tylko od nas. Było wiele głupich porażek, mnie najbardziej zapadła w pamięci ta z Wilkami Morskimi na własnym parkiecie. Tamten mecz odbija nam się właśnie czkawką. Ale poczekajmy do niedzieli, może ta czkawka się skończy?
* * *
Siatkarki Budowlanych nie awansowały do finału I ligi. Tym samym dołączyły do zacnego grona toruńskich drużyn, którym nie wyszła gra w play off. Można się po prostu załamać. Zwłaszcza na miejscu działaczy, którzy przeszli przed tym sezonem z ekipy Polskiego Cukru do Budowlanych i przeżyli swoiste deja vu.cp

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska