Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod kontrolą Stalowego Młota

Michał Żurowski
Dla Kliczki podziw, dla Wacha szacunek. I nadzieja. Nie ta, która bywa matką głupich, ale całkiem realna, że Wach będzie mistrzem świata. Kiedyś. Po epoce braci Kliczków. Ten warunek dotyczy zresztą nie tylko Wacha, ale wszystkich pretendentów.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/zurowski_michal.jpg" >Dla Kliczki podziw, dla Wacha szacunek. I nadzieja. Nie ta, która bywa matką głupich, ale całkiem realna, że Wach będzie mistrzem świata. Kiedyś. Po epoce braci Kliczków. Ten warunek dotyczy zresztą nie tylko Wacha, ale wszystkich pretendentów.

Bo mają pecha. Kiepsko trafili w czas. Tak, jak znakomite europejskie kluby drugiej połowy lat 50. miały pecha, że trafiły na epokę monopolu Realu Madryt. Jak wielcy kolarze lat 70. (z Zoetemelkiem... 6-krotnie drugim w Tour de France!) mieli niefart trafić na epokę Merckxa i Hinault. Jak w tym samym czasie wielcy tenisiści zdominowani przez przybysza z innej planety - Borga. <!** reklama>

Jak później cała NBA zepchnięta w cień fenomenu Jordana i jego Chicago Bulls. Jak Gollob, który byłby mistrzem świata dużo wcześniej niż przed dwoma laty, gdyby nie kontuzja w 1999 roku, ale przede wszystkim gdyby nie perfekcjonista Rickardsson. Tak teraz - od sześciu lat - era Kliczków.

Sobotni bój w Hamburgu mógł się podobać. Ze względu na klasę mistrza, ale też dzięki postawie Wacha. On tego wieczoru zostałby zapewne pierwszym (z czterech, którzy próbowali) polskim mistrzem świata wagi ciężkiej, gdyby& walczył z kimś innym. Z każdym, albo prawie z każdym bokserem na świecie, który nie nazywa się Kliczko. Bo Wach, to już nie tylko kawał chłopa, ale po prostu bardzo dobry zawodnik spełniający wiele warunków, by przymierzyć mistrzowski pas.

Wiem, że malkontenci zaraz to zanegują, wytykając braki (np. sposób poruszania się w ringu, szybkość, repertuar ciosów) polskiego olbrzyma. Warto jednak pamiętać, na jakim tle one się ujawniły. Na tle arcymistrzowskim.

To czysta przyjemność oglądać kogoś tak perfekcyjnego, jak „Doktor Stalowy Młot”. W przeszłości były takie walki Kliczków, że połączenie ich przewagi fizycznej, chirurgicznej precyzji i mentalnej dojrzałości, wydawało się wręcz nudne. Ot, szli do ringu, jak do pracy i bez zbędnych popisów robili swoje. Może jednak do smakowania ich boksu trzeba dorosnąć?

Mnie w sobotę Kliczko zachwycił. Przede wszystkim absolutną kontrolą nad walką. Kiedyś w boksie amatorskim dyktował tak warunki trzykrotny mistrz olimpijski z lat 1972 – 1980 Kubańczyk Stevenson. I pewnie dominowałby też nad ówczesnymi czempionami zawodowców (Nortonem, Tate’em, Weaverem), ale nigdy nie podpisał kontraktu. W tym roku, w wieku 60 lat, zmarł na zawał.

W walce Kliczki z Wachem słowo - klucz polskich komentatorów pod adresem pretendenta brzmiało „presja”. Że niby miał wywierać na mistrzu taką presję, by ten w końcu pozwolił na nokautujący cios. Ale jak tu wywierać presję, będąc samemu niemal cały czas& pod presją? Pod kontrolą stalowego młota.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska